środa, 30 kwietnia 2014

Pochłonięta...

Przez niego i jego sprawy.

Tak jak pisałam, że wracam za kilka dni, nie spodziewałam się, że to potrwa aż do maja, równo tydzień. Tak, mam dużo swoich spraw w życiu codziennym, ostatnio bardzo dużo, na tyle, że zapomniałam o sobie i nawet wieczorami nie mam czasu. Wiecie jestem na starcie. Mam fajny pomysł, który zaczyna wymagać ode mnie coraz więcej czasu i uwagi. Nie powiem, bo aura sprzyja, co prawda dużo mamy deszczu, ale czuć już ciepło i chwilowe przebłyski słońca robią swoje. Więc tak jak napisałam, zostałam pochłonięta przez niego i jego sprawy, jego firmę, nie ma dla mnie póki co czasu, ale to nic, przecież żyje się dalej i jeszcze będzie czas pobaraszkować, popisać i tak dalej...

No to do zobaczenia.

środa, 23 kwietnia 2014

Na przekąskę: Owsianka z kakao?

Czemu by nie? :) Jak dla mnie w sam raz posiłek o tej porze zamiast obiadu, bo nie jestem przyzwyczajona jadać standardowych trzech posiłków dziennie. Raczej wolę kilka razy dziennie udać się pobaraszkować w lodówce. Taki posiłek jest chyba dobry po treningu, co? Staram się w miarę regularnie pracować nad swoją figurą, kiedyś mocno nie zadowalał mnie mój brzuch, a teraz po kilku tygodniach zaczyna się robić całkiem fajnie, właściwie to już jest :). Zrobiłam sobie sama taką mini rozpiskę, w której skupiam się na tym, co dla mnie najistotniejsze. Tzn, nie żebym miała z czymś problem, czy kompleksy, bo tak nie jest. Ćwiczę sobie sama dla siebie, żeby dbać o siebie i figurę.

Ostatnio wspominałam o praniu, a dzisiaj chcę wspomnieć jeszcze raz: jeśli pierzecie delikatne rzeczy, z koronkami itp w 30-stu stopniach to używajcie płynu, chyba, że chcecie nastawiać pralkę na płukanie kilka razy :). Byłam dzisiaj na showupie, ale miałam niespodziankę, jak ktoś mi niespodziewanie zapukał do drzwi, chwila strachu i po krzyku. Nic takiego. Wpadłam tak tylko na chwilę, zaraz uciekam i chyba zjawię się tutaj dopiero za kilka dni.

Do zobaczenia.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wróciłam z pracy... 3:30

I zasnąć nie mogę, posiedzieć chciałam na kam, ale pranie sobie dzisiaj wymyśliłam w dzień.

I jutro lany poniedziałek i znowu do 4... mokrego dyngusa! :)

sobota, 19 kwietnia 2014

Tak na początek...

Zachciało mi się pisać, no cóż nowy blog, nowa zajawka. I tak sobie pomyślałem, że chciałbym co nie co napisać na początek...

Jak wczoraj wspominałem, to to miejsce było planowane. I tutaj chcę powiedzieć, że niejeden raz myślałem właśnie wtedy, kiedy udawałem się w podróż do najdalszych zakamarków wyobraźni, to były tak piękne momenty, które chciało by się móc mieć ze sobą w każdej chwili. I wtedy właśnie myślałem, że mógłbym tutaj, a właściwie chciałbym tutaj zapisywać notatki, lub bardziej obszerne relacje z moich podróży w pończochach. I tutaj zaczyna się temat seksu, seksu a co idzie za nim wulgarności. Bo nie oszukujmy się wulgarność i seks to dobre połączenie, jeżeli ktoś wie o czym mówię. Nie mam na myśli żadnych zabaw typu Sado-Maso, ale zwyczajne określenia związane z seksem jakie rodzą się naturalnie w każdym umyśle. Nie będę wymieniać. Kolejna rzecz to głęboko zachodzące sprawy w moich podróżach. Nie wiem, czy potrafiłbym o tym tak bardzo dokładnie pisać - pewnie tak, ale obawiam się, że mogłabym momentami wysunąć się daleko poza dobre obyczaje. Zresztą wiecie, to taki trochę jeszcze temat tabu? Może nie, ale taki mimo wszystko jeszcze niewygodny - seks z transwestytą? I oto po raz pierwszy dobrnęliśmy do tego magicznego miejsca - oto kto do was nadaje. Dość szybko to wyszło, ale chyba nawet taki miałem plan.

No cóż, do pisania o zakamarkach wyobraźni jeszcze wrócimy, a między czasie napiszę coś o sobie.


Mam 23 lata, mieszkam na południu kraju, normalnie i na co dzień wiem kim jestem oraz czego oczekuję od życia. Wiem co to rodzina i chciałbym ją mieć - normalnie, ale mimo wszystko, ta ciekawość, ta dzika natura, może jakieś hormony gdzieś tam we mnie budzi tą laskę. Czasem delikatną pragnącą męskiej czułej ręki i drobnego upominku, czasem niepohamowaną, dziką i napaloną na wiele rzeczy sukę. Przynajmniej tak jest dotychczas, a co będzie tego przecież nie wie nikt. Dlaczego o tym piszę?

Bo kiedyś było inaczej, kiedyś nie myślałem o tym poważnie i myślałem, że się tego pozbędę i nadal tak myślę, choć na dłuższą metę (a to jednak o czymś świadczy) chcę poznać taką partnerkę, która pozwoli mi być przed nią sobą, a zresztą z tego, co wiem to bywają i takie, które to lubią ;). Z czasem po prostu zacząłem pozwalać sobie na więcej im byłem starszy tym mniej mnie krępowało, więcej mnie kręciło, a zaczęło się od gorsetu po byłej. Nie mówię, że mam niewiadomo jaką garderobę, bo nie mam. Wiecie co? Lubię uczucie wygolonych nóg, czasem szkoda mi, że nie jestem pływakiem, bo wtedy bez skrępowania mógłbym latać z ładnymi gładkimi nogami bez łatki "pedał". Fajnie wyjść z pod prysznica i poczuć się gładko, wtedy tak łatwo się wyciera :D. A tak serio to przyjemne uczucie a jak dojdzie do tego jakiś pachnący balsam do ciała to już w ogóle. I pozwalam tak sobie do pewnego momentu, ale i to jest uciążliwe, bo trzeba się chować, chociaż i tak mam dosyć komfortową sytuację w domu, że mogę sobie na małe co nie co pozwolić. Oczywiście chciałbym móc więcej, na przykład jak mnie najdzie cały dzień przesiedzieć jako ona? Wyprowadzka nie wchodzi w grę, a mimo domu dużego, na razie muszę pozostać ze swoim pokojem, nie całym piętrem. I mimo to wszystko nadal dobrze jest mi być facetem. Chcę nim być i prowadzić takie w miarę normalne życie, ale chcę też czasem móc sobie pozwolić uwolnić drugą osobowość bez zahamowań. Myślałem też, żeby na dłużej spróbować tak żyć, ale póki co nierealne. I pojawiają się znów te same pytania, co wczoraj: a jak mi się spodoba? Gdzieś tam się jednak boję, że miałbym się pożegnać sam ze sobą na rzecz jej, wiecie, tak sobie wkręcam tylko, że nie ma co wykluczać, bo nigdy nic nie wiadomo. I powiedz jak żyć?

Mieliśmy wrócić do zakamarków wyobraźni, więc szybciutko, bo już późno. Chciałabym tutaj o tym pisać, zamieszczać te treści, które rodzą się w moim umyśle. Ale nie chcę, by to miejsce stało się wulgarne, ale przecież każdy z nas gdzieś tam w sobie nosi tą wulgarność, więc dlaczego by o niej nie poczytać? Pewnie się zdecyduję od czasu do czasu napisać jakąś relację z wyimaginowanego, prawdopodobnie przepełnionego seksem spotkania z przystojniakiem z anonsu. Tak jak wczoraj pisałam, chcę to mieć tu w jednym miejscu.

:)

Ciao.

piątek, 18 kwietnia 2014

Do południowo-zachodniej europy...

Witajcie, przywitam się innym razem. Przedstawię i uświadomię kim jestem innym razem. Dużo czasu myślałam o tym miejscu i długi czas pozostawało ono jedynie w sferze myśli, jednak wyobraźnia działa wyśmienicie a pamięć zawodzi, chcę to mieć. Tutaj, w jednym miejscu.


Dużo dzisiaj wieczorem myślałam po wieczornych igraszkach na pewnym serwisie z kamerkami. Trochę czasu spędzonego na czacie zaowocowało przywołaniem wspomnień o tańcu z przed kilku tygodni... W pracy zasłyszałem całkiem ciekawą nutę w klimatach reggaeton, trochę czasu na YouTube i trafiłem na całkiem ładną i sympatyczną dziewczynę, która uprawiała całkiem ładnie, całkiem sprawnie taki taniec, zajawiłem się nie powiem. Będę pisać luźno, pozwolicie? :) Myślałem któregoś wieczoru dużo o tym tańcu, że to takie fajne, że mógłbym, pokazałem i powiedziałem nawet Magdzie. W takich luźnych spodniach, koszulce i jakichś kolorowych butach. I trzęsiemy. Heh. Ale jak to? Przecież to by było takie troche "gay". No tak, ale ja nie jestem gejem, lubię dupeczki ;). To tylko taka zajawka, wiem trochę sfeminizowana - jakkolwiek to zabrzmi. No, ale jak już, to gdzie? Dzisiaj znalazłam w zakamarkach wyobraźni takie miejsce: Gdzieś w Hiszpanii, może Portugalii? Poza Europą może Tajlandia, ale tam podobno niebezpiecznie, Brazylia? No, cóż w każdym razie z czegoś żyć by trzeba było, ale to nie byłby pewnie problem, bo jakiś tam przyjemny wcale nie mocno-męski zawód mam, jakbym dobrze trafił w tolerancyjne miejsce, gdzie czasami mógłbym być sobą to było by świetnie. Biorąc pod uwagę doświadczenie zdobyte za granicami naszego pięknego kraju  mogę śmiało stwierdzić, że pracując w którymś z tych krajów w dobrze usytuowanym miejscu mógłbym zarabiać całkiem sporo w całkiem fajnym klimacie. I wcale nie mówię tu o sprzedawaniu siebie. Pomińmy. Pracując w normalnych jak na Polskie warunkach, zarabiając właściwe pieniądze stać by mnie było na wynajęcie własnej kawalerki, która mimo wszystko, nadal nie była by moja, co w obecnej sytuacji widzę jako plus. Prawdopodobnie w nowym świecie nie odnalazłbym, albo może już nie odnalazłabym się tak szybko i łatwo, ale mając już jakieś wolne pieniądze, które mógłabym wydać w sklepach z ciuchami i dysponując jeszcze wolną sumką na zajęcia takiego tańca byłbym szczęśliwy. Tylko tutaj znów pojawia się problem, ale jak? Przecież jestem facetem a chcę tańczyć w jednym szeregu z seksi laseczkami? No dobra ja też jestem fajna, zgrabna, długie nogi, ale nadal nie mam piersi, które podczas tańca tak fajnie dyndają :).

No cóż, może jakbym trochę poszukał po lokalnych klubach, czy dzielnicach, poznał jakichś ludzi, którzy mogli by mi pomóc i trafiłbym na jakieś zajęcia z profesjonalnym instruktorem, na fajnej sali i w towarzystwie dobrych dupeczek oczywiście ;).

I tak mógłbym sobie żyć, zrealizować taki plan, zrealizować jakieś takie mini-marzenie, gdzieś tam trochę się spełnić a potem powrócić do normalnego życia, tylko czy taki powrót po latach spędzonych daleko od domu byłby możliwy? Albo czy bym chciał? Nawet najgłupsze pytanie: jak wyglądałaby sytuacja w Tym kraju? Chociaż jakby nie była najlepsza to przynajmniej pretekst by był, by żyć za granicą. Będąc nią, wychodząc tak na miasto, do knajpy i na zajęcia, z naturalnymi długimi włosami, bo te też mam ładne jak zapuszczę, tylko prostować muszę, kurcze no. Kilka lat spędzonych na Wyspach Kanaryjskich w ciepłym klimacie, bądź w Rio - i tutaj strzelam tylko takie bardziej oklepane miejsca - jako JA, ja w pracy, jako on, wieczorem jako ona, lub na odwrót w pracy jako ona, wieczorem jako ona :). Mógłbym po południu pójść na zajęcia w rozpuszczonych włosach, spodniach alladynkach i rozpiętej bluzie. No cóż było by fajnie, ale jednak zbyt trudne do zrealizowania, sentymenty i cele postawione w życiu nie pozwalają, choć czasami myślę, że im szybciej bym to zrobił tym więcej czasu miałbym, by się tym cieszyć. Eh.

No nic, pora kończyć dzisiejszy wpis, jakby nie było inauguracyjny, co nie co się o mnie już dowiedzieliście, a kumaci, już pewnie mają w miarę dobry obraz tego kim jestem. Dobra, uciekam i do zobaczenia kiedyś.

Papa.